Czy da się funkcjonować, gdy ktoś nam „wyniesie” zawartość naszego firmowego epicentrum? Co gdy po prostu wybuchnie pożar w budynku niszcząc wszystko? Albo zawiedziony postawą pracodawcy informatyk postanowi wyrazić niezadowolenie – tak po swojemu?
Katastrofa, to nie u nas. Wydaje się nam, że katastrofy po pierwsze przydarzają się “gdzieś w świecie” i omijają nas szerokim łukiem, a po drugie – że są to wydarzenia na miarę trzęsienia ziemi lub wielkiej fali tsunami. Do momentu, gdy nieoczekiwanie trafiają na nas, oczywiście zupełnie nieprzygotowanych. I okazuje się, że zwykłe kapanie z sufitu może być katastrofą, jeśli akurat kapie w naszej firmowej serwerowni.
Koszty nieprzygotowania. Informatyka jest układem krwionośnym biznesu i nie da się już bez niej funkcjonować. Na co dzień także jesteśmy zdani na wiele informatycznych wynalazków. Wystarczy, że smartfon straci sieć na kilkanaście minut i niektórzy z nas zaczynają się czuć niepewnie. A przecież dostęp do Internetu to obecnie fundamentalna usługa, która jedynie uchyla wrota do całej masy narzędzi, bez których trudno się obyć. O ile jednak prywatnie brak możliwości użycia np. aplikacji MobiParking przy opłacaniu postoju będzie tylko niedogodnością, o tyle awaria sieci lub niedostępność serwerów w średniej lub dużej organizacji jest przyczyną zatrzymania podstawowych procesów biznesowych. Co to oznacza? Jeśli firma choćby częściowo nie realizuje swojej działalności, ponosi straty, bo przecież koszty stałe nie znikną magicznie okazując zrozumienie dla trudnej sytuacji. Czy tylko koszty wpływają na straty? Oczywiście nie, bo zatrzymanie sprzedaży czy produkcji w efekcie zmniejszy przychody przedsiębiorstwa. Czy ktoś szacuje takie ryzyka działalności w Polsce? Oczywiście, na przykład pięknie uregulowany sektor bankowy, bo chce i musi, częściowo także sektor energetyczny. A co z pozostałymi sektorami a więc firmami, które nie są dla gospodarki strategiczne? Ile osób w Państwa organizacji potrafi odpowiedzieć na pytanie – ile kosztuje godzinny przestój procesu sprzedaży?
Przewiduj nieprzewidziane. Wniosek (być może przedwczesny): do niedostępności IT trzeba się przygotować, bo w przeciwnym razie przestój będzie liczony w dniach, a nie minutach. Kilka dni nieobecności w obrocie gospodarczym to katastrofa praktycznie dla każdej organizacji. Nawet urzędy terytorialne czy centralne muszą ten fakt uwzględnić, planując swoje procesy i zasoby, bo przecież niektóre ich usługi czy aplikacje są częścią procesów biznesowych przedsiębiorstw. No właśnie tych przedsiębiorstw, które dzielnie budują nasze PKB. A może tak na próbę, na 5 minut wyłączymy system KRS, znajdzie się ktoś tak odważny :-)?
Dobre planowanie w zakresie ciągłości działania jest odpowiedzią na różne sytuacje. Jeśli organizacja zadba o zaplanowanie scenariuszy na te “najgorsze chwile”, wyeliminuje prawdopodobieństwo całkowitego przestoju. Warto wiedzieć, że około 20% procesów w firmach to procesy krytyczne. Można więc w swoim planowaniu w wersji mini uwzględnić tylko te najważniejsze procesy i zabezpieczyć wyłącznie ten obszar. Warto w ten sposób podejść do planowania ciągłości na początek, ale bezwzględną koniecznością jest Disaster Recovery Plan, zbudowany choćby dla samego IT. Potem w miarę możliwości i wzrostu kompetencji zespołu kryzysowego warto dołączać kolejne obszary.